Pani Magdalena, świeżo upieczona posiadaczka komputera przenośnego, nabytego w salonie MediaMarkt, po rozpakowaniu i uruchomieniu sprzętu ze zdumieniem odkryła ślady odcisków palców na ekranie. A to nie koniec niespodzianek, jakie na nią czekały.
O sprawie poinformowała stacja TVN24. Nabywczyni komputera, który nabyła za 1879 zł jako nowy sprzęt, doszła do przekonania, że nie jest to prawdą. Notebook miał już wcześniej właściciela, który pozostawił w czytniku dysków optycznych płytę, zaś na dysku wciąż dostępne były dokumenty, w tym... plik z pracą magisterską oraz zdjęcia cyfrowe. Otwierając przeglądarkę internetową można było prześledzić historię witryn WWW odwiedzanych przez poprzedniego użytkownika (co miało miejsce w grudniu 2008 r.).
Jak się okazało, komputer wcześniej należał do pani Karoliny. Obie panie nawiązały kontakt i wspólnymi siłami udało im się prześledzić losy feralnego notebooka. Sprzęt po raz pierwszy został sprzedany właśnie w grudniu ub. roku, jednak pierwsza właścicielka musiała po trzech dniach zwrócić go z reklamacją - komputer wyłączył się i nie dało się go ponownie uruchomić. W salonie MediaMarkt obiecano p. Karolinie wykasowanie danych, jednak - jak już wiemy - nie doszło do tego.
W notebooku wymieniono za to wadliwie działającą część i skierowano ponownie do sprzedaży, jako sprzęt "fabrycznie nowy".
Sieć MediaMarkt przeprosiła obie panie za ten incydent.
Też widziałem ten artykuł, tylko że na IDG.
Muszę przyznać, że kiedyś, na początku, MM wydawało się być w miarę konkretną marką, jednak z upływem czasu wszystko się okazało, jak ta sieć funkcjonuje...
I teraz sprawdzi się faktycznie niemieckie hasło: "Ich bin doch nicht blöd." (tłum. "Nie jestem przecież głupi")