Jasio zaprosił swoją mamę na obiad. W mieście, w którym studiował, wynajmował małe mieszkanie razem z koleżanką Małgosią. Kiedy matka Jasia go odwiedziła, zauważyła że współlokatorka syna jest wyjątkowo atrakcyjną dziewczyną. Matka - jak to matka - zaczęła zastanawiać się, czy aby z tego ich wspólnego mieszkania nie wynikną jakieś problemy. Kiedy więc byli sam na sam, Jasio oznajmił:
- Domyślam się o czym myślisz, ale zapewniam cię, że ona i ja jesteśmy tylko współlokatorami. Nic nas nie łączy!
Tydzień później Małgosia stwierdziła, że w ich wynajętym mieszkaniu brakuje cukiernicy. Zwróciła się więc do Jasia:
- Nie chcę nic sugerować, ale od ostatniego obiadu z twoją matką nie mogę znaleźć mojej pamiątkowej cukierniczki. Chyba jej nie wzięła, jak myślisz..?
Jasiek zdecydował się napisać list do matki:
"Droga Mamo, nie twierdzę, że wzięłaś pamiątkową cukiernicę Małgosi, ... nie twierdzę też, że jej nie wzięłaś. Faktem jednak jest to, że od czasu Twojej wizyty u nas nie możemy jej znaleźć."
Kilka dni później otrzymał odpowiedź:
"Drogi Synku, nie twierdzę, że sypiasz z Małgosią, ... nie twierdzę również, że z nią nie sypiasz. Faktem jednak jest to, że gdyby Małgosia spała we własnym łóżku - już dawno by ją znalazła. Buziaczki, Mama."
Pani w szkole kazała napisać wypracowanie ze słowem 'prawdopodobnie'. Jaś napisał: "Ojciec wziął gazetę i poszedł do kibla. Prawdopodobnie będzie srał, bo czytać nie umie.”
Kobieta w kwiecie wieku staje przed lustrem i mówi do męża.
- Ech... przybyło mi zmarszczek, utyłam, te włosy takie jakieś nijakie... Zbrzydłam. Powiedz mi, kochanie, coś miłego!
- Wzrok masz dalej dobry!
Jasiu po wakacjach przychodzi do szkoły. Pani się pyta:
[P]: - No, Jasiu...
[J]: - Nie Jasiu, tylko John!
[P]: - Wiec dobrze, John, gdzie spędziłeś wakacje?
[J]: - W Ameryce!
[P]: - O, ładnie, a co ty tam robiłeś?
[J]: - Ano, leżałem na werandzie, szedłem na śniadanie, znowu leżałem na werandzie, szedłem na obiad...
[P]: - Ale to chyba było nudno?
[J]: - Ależ skąd!
[P]: - No dobrze... A może ty, Małgosiu, powiesz nam gdzie...
[M]: - Ja nie jestem Małgosia, tylko Veranda!
- Tato, czy to prawda, że w niektórych częściach Afryki mężczyzna nie zna swojej żony aż do ślubu?
- Tak się dzieje w każdym kraju, synku...
Polak dostał wielbłąda, ale nie umiał na nim jeździć. Podchodzi do Araba i pyta się jakie komendy ma wydawać. No więc Arab mówi:
- Cho - idzie wolno.
- Cho Cho - idzie szybko.
- Amen - zatrzymuje się.
No więc Polak wsiada na wielbłąda i mówi:
- Cho.
Ale po pewnym czasie wydało mu się to za wolno, więc mówi:
- Cho Cho.
Wielbłąd zaczyna biec. Polak zapomniał jak wielbłąda zatrzymać, więc zaczyna się modlić. Modli się, modli na koniec powiedział:
- Amen.
Wielbłąd zatrzymał się przed wielką przepaścią.
- O Cho Cho, ale byśmy wpadli! hehe
Nowy ksiądz był spięty, bo miał prowadzić swoją pierwszą mszę w parafii. Postanowił dodać do świętej wody kilka kropelek wódki, żeby się rozluźnić, l tak się stało. Czuł się wspaniale. Gdy po mszy wrócił do pokoju znalazł list:
"Drogi Bracie, następnym razem dodaj kropelki wódki do wody, a nie kropelki wody do wódki. A teraz słuchaj i zapamiętaj:
- Msza trwa godzinę, a nie dwie połówki po 45 minut;
- Jest 10 przykazań, a nie 12;
- Jest 12 apostołów, a nie 10;
- Krzyż trzeba nazwać po imieniu, a nie to "duże T";
- Na krzyżu jest Jezus, a nie Che Guevara;
- Jezusa ukrzyżowali, a nie zaj**ali i to Żydzi, a nie Indianie;
- Nie wolno na Judasza mówić "ten sk**wysyn";
- Ci co zgrzeszyli idą do piekła, a nie w pizdu;
- Inicjatywa, aby ludzie klaskali była imponująca, ale tańczyć makarenę i robić pociąg to przesada;
- Opłatki są dla wiernych, a nie jako deser do wina;
- Poza tym Maria Magdalena była jawnogrzesznicą, a nie k**wą;
- Kain nie ciągnął kabla, tylko zabił Abla;
- Na początku mówi się "Niech będzie pochwalony", a nie "k**wa mać";
- A na koniec mówi się "Bóg zapłać", a nie "ciao";
- Po zakończeniu kazania schodzi się z ambony po schodach, a nie zjeżdża po poręczy.
- Ten obok w "czerwonej sukni", to nie był transwestyta. To byłem ja, Biskup.
Amen!" ;)
Podczas lekcji Jasiu narysował na ławce muchę. Podeszła do niego nauczycielka i myśląc, że mucha jest prawdziwa chciała ją zabić. Uderzyła ręką w ławkę i ją sobie złamała.
Mówi do Jasia:
- Jutro przyjdziesz do szkoły z ojcem.
Następnego dnia zjawia się Jasiu z tatą w szkole i nauczycielka mówi do ojca:
- Pana syn namalował wczoraj na ławce muchę, myślałam, że jest ona prawdziwa, chciałam ją zabić i widzi Pan co sobie przez niego zrobiłam!
Na to ojciec:
- To jeszcze nic. Tydzień temu, jak Jasiu namalował na drzwiach gołą panienkę i mój brat się na nią napalił to trzy dni z ch..a drzazgi wyciągał....
Uważam to za kawał, więc dodaję ;D
SZOK: Leczył jajniki współżyjąc z pacjentką!
Jednej z pacjentek wmówił, że jest ciężko chora. Za leczenie jajników fałszywy lekarz zainkasował ponad tysiąc złotych. Kosztowna terapia polegała na stosunku seksualnym z kobietą.
Zakopiańska policja poszukuje oszusta podejrzewanego o przestępstwa seksualne. 50-latek podawał się za specjalistę onkologii i przedstawiał jako Zdzisław Myszkowski. Twierdził, że jest właścicielem prywatnej kliniki w Genewie.
Polkom proponował niekonwencjonalne metody leczenia. Kazimierz Pietruch z zakopiańskiej policji opowiada, jak samozwańczy medyk leczył młodą mieszkankę stolicy polskich Tatr:
Mężczyzna wmówił jej, że jest tak ciężko chora, iż ratuje ją tylko kosztowna operacja. On natomiast zna alternatywny sposób wyleczenia jej - poprzez specjalny stosunek. Za "uzdrowienie" przez zbliżenie wziął od dziewczyny 1,3 tys. zł.
Funkcjonariusz dodaje, że dziewczyna nigdy by się na to nie zgodziła, gdyby oszust nie wprowadził jej w błąd.
Okazało się, że mężczyzna ścigany przez policjantów z Zakopanego za oszustwo i gwałt jest też poszukiwany przez inną jednostkę policjii w kraju. Także za przestępstwa seksualne. W dodatku pruszkowska prokuratura wystawiła za nim list gończy za znęcanie się nad żoną.
"Znany onkolog" ma też na koncie zniknięcie 19-latki z Szaflar koło Nowego Targu. Darię, poznaną najprawdopodobniej w Krakowie, przekonał, że jest słynnym lekarzem i obiecał ślub na Wawelu. Rodzina dziewczyny namawiała ją, by odpuściła sobie podejrzanego podstarzałego amanta. Wówczas 50-latek zadzwonił do swojej narzeczonej i powiedział, że miał wypadek samochodowy w drodze do Genewy. Zaraz potem nastolatka uciekła z domu i słuch po niej zaginął. Jej matka zgłosiła policji zaginięcie córki. Mimo to od 6 stycznia nie ma żadnych informacji o Darii.
Specjalista działał kompleksowo. Zadbał o własne finanse, prawdopodobnie wyłudzając od swoich ofiar pieniądze. Nie ominęło to nawet jego młodziutkiej niedoszłej żony.
Matko, hahaha....